
I tak jest, że Mr. Robot Sam Esmail w USA rozpoczyna swój czwarty i ostatni sezon 6 października, i to będzie bardzo ważne. Jest to seria, która pojawiła się znikąd latem 2015 r. I naprawdę rzuciła wyzwanie, że prawdopodobnie nie miała żadnego biznesowego zwycięstwa. Nie tylko intensywnie używała podkładu głosowego, który jest tak niewielki, ale może być wszystkim. Np o hakowaniu, a tym samym wypełnione scenami kogoś, kto wściekle pisze na komputerze. Co do tej pory było zapowiedzią śmierci dla wiarygodnego dramatu. Ach, ale Esmail wiedział o kodowaniu, a tym samym włamywaniu się, a więc Mr. Robot czuł się prawdziwy w tej dziedzinie. To nie było tylko pisanie. I nagle zastosowany lektor był niezbędny, dodając warstwy do złożonego kodowania. Przyspieszyło to adrenalinę. Stworzyło dramat z pisania. Wolę jednak serial Kroniki Shannary.
Czekacie na sezon 4 Stranger Things? Urodzony w New Jersey egipsko-amerykański filmowiec stworzył, współautor i wyreżyserował większość przygód hakera. Rewolucyjnej i podzielonej osobowości Elliota Aldersona (Rami Malek), który zwrócił się do nas bezpośrednio w 2015 r. („Witaj, przyjacielu”, zaczął ) i od tego czasu nie przestał się zwierzyć. Przez lata Esmail i jego operatorzy (najpierw Tim Ives, a następnie Tod Campbell) przekształcili miasto w ekspresjonistyczny labirynt, łącząc wirtualny i rzeczywisty. Uwielbienie Esmaila dla zbliżających się cieni, światłocieni twarzy i wywołujących zawroty głowy Bożych oczu, na wzór Alfreda Hitchcocka i Briana De Palmy, sprawiło, że wnętrza wydawały się prawie tak duże jak zewnętrzne, jak przestrzenie, w których może patsy film-noir mieć załamanie nerwowe.
Pan Robot miał również, jako sposób na sprawienie, aby cały ten lektor działał, jeden Rami Malek. I widzowie nie wiedzieli o tym w pierwszych kilku odcinkach, ale miał też świetny charakter Esmaila. Nie tylko przepisywał scenariusz tego, jak mógłby wyglądać program telewizyjny. Zrobił to łamiąc po drodze wszelkiego rodzaju „zasady” w sposób kinematograficzny, a czasem destabilizujący, który odzwierciedlał problemy ze zdrowiem psychicznym bohaterki – ale był także całkiem niezły scenariusz, drażniący skomplikowane zwroty akcji, a nawet wiedząc, że kiedy już zorientujesz się, który z nich jest główny, będziesz cholernie zadowolony z siebie. Tyle że o to chodzi – wiedział, że to wymyślisz i nie obchodziło cię to. Chciał, żebyś poczuł się tak, jakbyś wymyślił zagadkę, i wtedy możesz się zrelaksować. To był oszust. Będzie więcej oszałamiających pisanek i więcej zwrotów akcji. Prawie nikt ich nie widział.
Drugi i trzeci sezon pogłębiły schizmę między pozornym pragnieniem, by być rodzajem hitu z lat 80., który dzieci z Stranger Things uhonorują plakatem, a jego aspiracjami do czegoś bardziej przerażającego i bardziej wyrafinowanego. Drugi sezon miał na celu ujawnienie, że wygnanie Elliota po uwolnieniu cyberataków 5/9 miało miejsce nie w ośrodku zdrowia psychicznego i domu jego matki, ale w więzieniu.
Sezon trzeci – zdecydowanie najsilniejszy i najbardziej ambitny pod względem twórczym, z centralnym punktem odcinka pojedynczego – wydawał się w dużej mierze niezainteresowany tą marką narracyjną z trzema kartami monte, ale potem odcinek końcowy stał się jednym z największych prestiżów ze wszystkich: Angela Moss (Portia Doubleday), przyjaciel Elliota z dzieciństwa, który pierwotnie zatrudnił go do pracy w wybranej firmie cyberbezpieczeństwa E Corp. Był tajnym dzieckiem miłości CEO E Corp, Phillip Price (aktor dramatopisarz Michael Cristofer). Jakby podwojenie skłonności, o której wiedział, że Esmail był kłopotliwy dla niektórych widzów, Price spojrzał Angeli w oczy i martwił się: „Jestem twoim ojcem”.